"Obie strony nie mają do siebie żadnego zaufania". Ekspert o "ogromnym kryzysie" między armią a MON

- Jest wiele pytań, na które nie poznamy odpowiedzi, jeżeli będzie zajmowała się tym jedna strona w konflikcie pomiędzy MON-em a wojskiem. Błędy najprawdopodobniej zostały popełnione przez obie strony. Przez kogo, trudno mi powiedzieć, natomiast nie szafowałbym takimi oskarżeniami jak minister Błaszczak - mówił w TOK FM komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura, komentując sparwę rosyjskiej rakiety, która niepostrzeżenie wleciała na terytorium Polski.
Zobacz wideo

Biuro Bezpieczeństwa Narodowego poinformowało, że informacje, w posiadaniu których jest aktualnie Prezydent RP, nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, a ponadto Prezydentowi RP nie przedstawiono żadnego wniosku w tej sprawie. Chodzi o postępowanie wojskowych w sprawie rakiety znalezionej pod Bydgoszczą.

W czwartek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak oświadczył, że nie wiedział o tym, że 16 grudnia nad Polskę wleciał obiekt, bo nie poinformował go o tym Dowódca Operacyjny generał Tomasz Piotrowski. Przypomnijmy, że Polska dowiedziała się o sprawie dopiero w kwietniu, kiedy na szczątki rakiety natknął się przypadkowy człowiek. W piątek Piotrowski wydał oświadczenie w formie wideo, w którym zwrócił się do wszystkich z apelem o rozsądek i ważenie emocji. Zapewnił, że zawsze stara się wywiązywać ze swoich obowiązków. - Apeluję do Państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam - mówił. 

"Słowa generała są bardzo wyważone i jedyne, które mógł wygłosić"

Jak zauważył Przemysław Iwańczyk, prowadzący "Popołudnie Radia TOK FM", w oczach ludzi, którzy zajmują się wojskowością, minister Błaszczak poniżył generała Piotrowskiego na oczach całej Polski. - Myślę, że słowa generała są bardzo wyważone i jedyne, które mógł wygłosić. Dlatego, że dowódca operacyjny nie ma możliwości powiedzenia tego, co się działo. Od tego są specjalne komisje, które powinny zostać powołane - komentował w TOK FM komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura, ekspert ds. sił morskich i redaktor portalu defence24.pl.

Jak dodał, trudno powiedzieć dlaczego minister Błaszczak oskarżył generała o kłamstwo w raporcie. - Nie wiemy, jakie są stosunki między ministrem a jego generałami. Natomiast musimy pamiętać, że to jest oskarżenie nie tylko w kierunku dowódcy operacyjnego, bo zaangażowanych w tej operacji było bardzo dużo sił. W jakiś sposób zostali posądzeni także szef Sztabu Generalnego jak i Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych. Mogli oni także wiedzieć o tej całej sytuacji i to z dużym prawdopodobieństwem - powiedział ekspert.

Dlatego - zdaniem Dury - sprawą powinna się zająć niezależna komisja. - Tę sprawę trzeba szybko wyjaśnić. Ogromny kryzys między dowództwem operacyjnym, a MON-em. Obie strony nie mają do siebie żadnego zaufania. (...) Jest wiele pytań, na które nie poznamy odpowiedzi, jeżeli będzie zajmowała się tym tylko komisja MON. Błędy najprawdopodobniej zostały popełnione przez obie strony. Przez kogo? Trudno mi powiedzieć, natomiast nie szafowałbym takimi oskarżeniami jak minister Błaszczak - podkreślił gość "Popołudnia Radia TOK FM".

"Dlaczego nie było alarmowane społeczeństwo?"

Według eksperta, sprawę trzeba pilnie wyjaśnić również ze względu na stosunki z pozostałymi krajami NATO. - Rakieta Ch-55 to jest około 2-3 tys. kilometrów zasięgu. W związku z tym mogła równie dobrze dolecieć do Niemiec, do Francji, do Belgii czy do Holandii. To bardzo ważne, żebyśmy wyjaśnili, jak to było możliwe, żeby ta rakieta niezakłócenie przeleciała te kilkaset kilometrów do Zamościa pod Bydgoszczą. A także sprawdzić, czy Europa została powiadomiona o tym, co się dzieje w Polsce - mówił Dura.

Komandor porucznik rezerwy zauważył, że rakieta spadła pod Bydgoszczą miesiąc po wydarzeniach w Przewodowie i jako kraj nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków. - Dlaczego nie było alarmowane społeczeństwo, że jakiś pocisk, być może uzbrojony, leci w kierunku centralnej Polski? Te pocisk mógł spaść równie dobrze w Bydgoszczy, na jakieś miasto i myślę, że my musimy wypracować, jakiś system alarmowania, który ostrzeże nas, że coś leci i nie będziemy stali na balkonie i patrzyli, czy ta rakieta w nas walnie czy nie. Niestety jesteśmy krajem przyfrontowym - zaznaczył. 

Zdaniem eksperta Polska powinna też zwrócić się zażądać wyjaśnień od Rosji, w jaki sposób i dlaczego doszło do takiej sytuacji. - Powinniśmy się zwrócić do nich pomimo opóźnienia. To bardzo ważne, ponieważ pokazuje, że jesteśmy w jakiś sposób zainteresowani tym, żeby bronić polskiego terytorium - podsumował Dura.

TOK FM PREMIUM