Negocjacje ukraińsko-rosyjskie. "Ukraina musi wiedzieć, o czym będzie mowa"
Alaksandr Łukaszenka miał się zobowiązać, że na czas przejazdu, rozmów i powrotu delegacji ukraińskiej wszystkie samoloty, helikoptery i rakiety stacjonujące na terytorium Białorusi pozostaną na ziemi - doprecyzowała agencja.
"Ukraińska Prawda", która informuje o spotkaniu, podkreśla, że Rosja nie postawiła żadnych warunków wstępnych - np. nie zażądała złożenia broni przez Ukraińców. W skład delegacji rosyjskiej mają wchodzić m.in. wiceministrowie obrony i spraw zagranicznych, ambasador na Białorusi Borys Gryzłow oraz przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Dumy Państwowej Leonid Słucki.
- Ukraina, jeśli miałaby zasiąść do stołu rozmów, dobrze byłoby, żeby wiedziała, o czym te rozmowy będą - zwracał uwagę na antenie TOK FM gen. broni rezerwy Mirosław Różański, prezes Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju STRATPOINTS, doradca Polski 2050. - Jeżeli rozmowy miałyby usankcjonować, że separatystyczne republiki nie są częścią Ukrainy, a Krym staje się częścią Rosji, to nie wiem, czy prezydent Zełenski zgodziłby się na takie rozwiązanie - dodał.
Wcześniej, ale też w niedzielę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odrzucił możliwość prowadzenia z Rosją rozmów pokojowych na terytorium Białorusi, zaznaczając, że ten kraj pomógł Moskwie w inwazji. Zapewnił jednak, że jest otwarty na negocjacje, które mogłyby się odbyć w innym miejscu np. Warszawie, Bratysławie, Stambule, Budapeszcie czy Baku.