"Chodzi o to, żeby Ukraińców wciągnąć w krwawą rzeź". Ekspert o "grze informacyjnej" Rosji

- Ta zapowiedź odprężenia, rozmów, to jest jednak fikcyjne. To jest gra informacyjna. Tak samo jak wokół Chersonia. Co chwilę słyszymy o tym, że wycofują się władze okupacyjne Chersonia, że ludność cywilna opuszcza miasto. A najprawdopodobniej chodzi o to, żeby Ukraińców wciągnąć po prostu w krwawą rzeź - mówił w TOK FM Zbigniew Parafianowicz z "Dziennika Gazety Prawnej". I podkreślał, że mówienie obecnie o chęci zawarcia przez Rosję trwałego pokoju w Ukrainie wydaje się nierealne.
Zobacz wideo

W zeszłym tygodniu rzecznik chińskiego MSZ poinformował, że strona rosyjska wyraziła chęć prowadzenia dialogu i wznowienia negocjacji z Ukrainą i Stanami Zjednoczonymi. W gotowość Rosji do zawarcia pokoju nie wierzy Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej i autor książki "Śniadanie pachnie trupem. Ukraina na wojnie" - Jak słyszę o Rosji otwierającej się na negocjacje, to mam wrażenie, że to jest niebezpieczny moment. Bo to tak naprawdę zapowiedź zaostrzenia sytuacji - mówił w Niedzielnym Magazynie Radia TOK FM.

"Trzy miasta, wokół których może dość do krwawych walk"

Rozmówca Przemysława Iwańczyka wskazał, że świadczy o tym chociażby obecna sytuacja na froncie. - Mamy do czynienia z okopywaniem się i z jakąś grą informacyjną Rosjan wokół Chersonia, a także z próbą otoczenia tego miasta przez Ukraińców. Z drugiej strony Rosjanie próbują odbić się trochę wizerunkowo w tej wojnie i zdobyć Bachmut, tym samym pokazując, że są w stanie przesunąć ten front dalej na Zachód. Z kolei Ukraińcy próbują polepszyć sytuację na korzyść Kijowa pod Swatowem. Także mamy trzy miasta, wokół których może dość do krwawych walk - relacjonował Parafianowicz.

Jak zauważył ekspert, Ukraińcy od mniej więcej tygodnia nie podają informacji spod Bachmutu. -Najprawdopodobniej dlatego, że po obydwu stronach jest dużo ofiar - wyjaśnił. I zwrócił uwagę, że w walki tam zaangażowana jest Grupa Wagnera. - To jest ważne dla Prigożyna, który jest jej właścicielem. Wagnerowcy próbują pokazać, że potrafią zdobyć coś namacalnego, jakieś konkretne miasto - powiedział dziennikarz.

Chersoń jak Mariupol? "Chodzi o to, żeby Ukraińców wciągnąć w krwawą rzeź"

W nielegalnie anektowanym przez Rosjan Chersoniu trwa ukraińska kontrofensywa. W ostatnich tygodniach pojawiły się informacje, że rosyjskie władze okupacyjne zarządziły ewakuację cywilów z Chersonia, a także, że rosyjskie siły wycofują się z miasta, a z budynków znikają flagi okupanta.

- Czekamy na rozwój wypadków. Wiadomo, że tama w Nowej Kachowce jest zaminowana i niewykluczone, że jeżeli Rosjanom pójdzie źle w tym rejonie, to po prostu zaleją ogromne obszary wodą, łącznie z całym Chersoniem - mówił Parafianowicz. I dodał, że "póki co wygląda na to, że Rosjanie próbują wciągnąć Ukraińców do walk miejskich w Chersoniu". - Chcą im urządzić coś takiego jak Mariupol. Tak jak w Mariupolu Ukraińcy nękali przez długie miesiące Rosjan, tak samo Ukraińcy próbują w tych walkach miejskich pokazać wykrwawiające się wojska ukraińskie i w ten sposób ich zdemoralizować - ocenił dziennikarz.

- Także ta zapowiedź odprężenia, rozmów, to jest jednak fikcyjne. To jest gra informacyjna. Tak samo jak wokół Chersonia. Co chwilę słyszymy o tym, że wycofują się władze okupacyjne Chersonia, że ludność cywilna opuszcza miasto. A najprawdopodobniej chodzi o to, żeby Ukraińców wciągnąć po prostu w krwawą rzeź w Chersoniu - skwitował Parafinowicz.

"To raczej chęć zdobycia pauzy strategicznej"

Do otwartości na negocjacje z Rosją - według dziennika "The Washington Post" - ma nieoficjalnie naciskać na Ukraińców administracja prezydenta Joe Bidena. Chodzi m.in. o rezygnację Ukrainy z publicznie demonstrowanego postulatu, że zaangażowanie w rozmowy pokojowe będzie możliwe po odsunięciu od władzy prezydenta Władimira Putina. 

Zdaniem Parafianowicza chodzi tutaj jednak głównie o kwestie wizerunkowe i ma zapewnić Ukrainie dalsze wsparcie krajów, w których wyborcy nie są pewni w kwestii tego, czy chcą finansować jej obronę, która może trwać latami.- Żeby nie postępowało zmęczenie Ukrainą na Zachodzie Europy. Ale sami Amerykanie zdaje się też nie wierzą w sens realnych rozmów o pokoju - mówił. I przypomniał fiasko tego typu negocjacji toczonych w marcu. - Rosjanie po prostu grali na czas. I teraz najprawdopodobniej też tak jest - ocenił ekspert. 

Gość TOK FM podkreślił przy tym, że nie jest tylko kwestia Zełenskiego, który nie chce negocjować, ale też Putina, który nie ma realnej woli zawarcia pokoju. - To jest raczej chęć zdobycia pauzy strategicznej, żeby trochę odpocząć. W Rosji nie ma stronnictwa, które pozwoliłoby trwać Ukrainie jako państwu suwerennemu. Więc w tym sensie mówienie o jakimś trwałym pokoju w Ukrainie wydaje się nierealne - podsumował Parafianowicz.

TOK FM PREMIUM