Do trzęsień ziemi można się przystosować. "W Turcji widziałem budynki 'murowane' z pustych puszek"

W poniedziałek rano południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię nawiedziło trzęsienie o magnitudzie 7,8. Choć tego rodzaju kataklizmów nie da się przewidzieć, można się do nich przystosować i przyzwyczaić, jak zrobili to Japończycy. - Znamy legendarne ujęcia, gdzie człowiek przytrzymuje monitor, czekając, aż komputer przestaje się trząść i pracuje dalej - mówił w TOK FM Przemysław Kowalski z Centrum Geozagrożeń w Państwowym Instytucie Geologicznym PIB.
Zobacz wideo

Trzęsienie ziemi, które w poniedziałek nad ranem nawiedziło południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię wywołało poważne zniszczenia. W samej Turcji zawaliło się 1,7 tys. budynków. W zrujnowanej trwającą od 2011 roku wojną domową Syrii kataklizm dotknął zarówno rejony kontrolowane przez rząd, jak i terytoria pod władzą rebeliantów. W Turcji i w sąsiedniej Syrii cały czas trwa szeroko zakrojona akcja ratunkowa. Według najnowszych szacunków (z godz. 16) nie żyje ponad 2,3 tys. osób. Tysiące ludzi zostało rannych. Jak powiadomił Duński Instytut Geologiczny, wstrząsy z Turcji było czuć nawet na Grenlandii.

Przy trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii odnotowano magnitudę 7,8. To niewiele mniej niż najpotężniejszy znany tego typu kataklizm w historii - trzęsienie ziemi na południu Chile z 1960 roku o magnitudzie wynoszącej 9,5. - Trzęsienie w Turcji trwało 75-80 sekund. Trzeba wiedzieć, że skala magnitudowa jest skalą logarytmiczną - skok energii pomiędzy kolejnym stopniem skali wynosi około 30. Żeby to unaocznić, wzrost magnitudy o jednostkę oznacza statystycznie 30 razy większą energię. Ale już między dwoma stopniami to 900. To są takie różnice. Ta siła była olbrzymia - wyjaśniał w audycji "A teraz na poważnie" Przemysław Kowalski. Zdaniem eksperta, mimo upływu lat i postępu naukowego, trzęsienia ziemi nie da się przewidzieć ani, tym bardziej, mu zapobiec. - Nauka umie wskazać tylko prawdopodobieństwo wystąpienia na danym obszarze zjawiska o zadanej magnitudzie. Przykładowo, w przypadku trzęsienia ziemi na pograniczu turecko-syryjskim można mówić o prawdopodobieństwach 60-80 proc. Ale to jest granica tego, co potrafimy przewidzieć - tłumaczył w TOK FM badacz z Centrum Geozagrożeń w Państwowym Instytucie Geologicznym w Państwowym Instytucie Badawczym.

Jednym z krajów, gdzie ze zjawiskami sejsmicznymi mamy do czynienia najczęściej, jest Japonia. Jej mieszkańcy już zdążyli przystosować się do trzęsień ziemi, które zdarzają się nawet kilkaset razy w roku. - Znamy legendarne ujęcia, gdzie człowiek przytrzymuje monitor, czekając, aż komputer przestaje się trząść i pracuje dalej. Japonia jest krajem niesłychanie zdyscyplinowanych ludzi, którzy co miesiąc poddają się ćwiczeniom obrony cywilnej - wyjaśnił rozmówca Mikołaja Lizuta.

Obok dyscypliny japońskiego społeczeństwa kluczem do przetrwania kataklizmów jest nowoczesne budownictwo. - Tam nie widuje się takich rzeczy, jakie widziałem na zdjęciach z 1999 roku z Izmiru (miasta portowego w zachodniej Turcji - red.), gdzie fragment budynku był wymurowany z pustych puszek po olejach i farbach, ponieważ tak było szybciej i taniej. A materiały budowlane pewnie skradziono - porównał gość TOK FM i przywołał przypadek trzęsienia ziemi w japońskim mieście Kobe. - Miała tam miejsce kolizja dwóch drapaczy chmur, co więcej, niesąsiadujących ze sobą. Pomiędzy nimi stał stary budynek, który kompletnie się zawalił, a dwa nowoczesne wysokościowce jedynie zderzyły się ze sobą u góry. Te budynki są na tyle elastyczne, że są w stanie wytrzymać wstrząsy. Niekiedy nie są nawet bezpośrednio związane z gruntem, a stoją na specjalnie przygotowanych ułożach, w których mogą odrobinę się poruszać. Ziemia się trzęsie, a budynek nieco mniej - opisywał Przemysław Kowalski w rozmowie w TOK FM.

Polacy lecą pomagać

Do Turcji na misję ratowniczą po trzęsieniu ziemi wyleci w poniedziałek grupa poszukiwawczo-ratownicza HUSAR Poland - 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i osiem wyszkolonych psów. Wraz ze strażakami na misję poleci pięć osób z Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej.

Przed wylotem do Turcji z grupą ratowniczą spotkali się wiceszef MSWiA i komendant główny PSP. Maciej Wąsik, wiceszef MSWiA, podkreślił, że celem misji jest ratowanie życia ludzi, którzy są uwięzieni pod gruzami. Jak ocenił, organizacja grupy pomocowej jest bardzo dobra.  - Będzie tam działać z całym swoim zapleczem, z ciężkim sprzętem, z własną żywnością, z własnymi namiotami, śpiworami, łóżkami polowymi. Będzie samodzielna, samowystarczalna - powiedział wiceminister.

 - Mam nadzieję, że będzie mogła w dużej mierze przyczynić się do tego, żeby spod gruzów uratować jeszcze ludzi, którzy są tam uwięzieni - dodał wiceszef MSWiA.

TOK FM PREMIUM