"Jedyne, co było tam prawdą, to jego strach". W orędziu Putina ani słowa o wizycie Bidena w Kijowie

Choć wtorkowe przemówienie Władimira Putina było "długie", "nudne" i bez "tupnięcia", to pojawiło się w nim kilka interesujących momentów - uważa Michał Kacewicz z Biełsatu. - Putin dużo bardziej zarysował granice tego, co nazywa specjalną operacją wojskową. W odróżnieniu od przemówienia z przedednia agresji na Ukrainę, gdzie mówił o zajęciu niemal całego kraju, tutaj było bardzo dużo akcentów położonych na Donbasie, na zagospodarowaniu ziem, które Rosja okupuje już teraz - zauważył gość TOK FM.
Zobacz wideo

Na kilka dni przed rocznicą rosyjskiej inwazji na Ukrainę Władimir Putin wygłosił orędzie do narodu przed Zgromadzeniem Federalnym, czyli połączonymi izbami rosyjskiego parlamentu. Wbrew przewidywaniom ekspertów nie ogłosił on zmian w podejściu do - jak to nadal ujmuje - specjalnej operacji wojskowej. Część komentatorów sugerowała nawet ogłoszenie kolejnej mobilizacji w Rosji. Do tego jednak nie doszło. Putin przez kilkadziesiąt minut powtarzał tezy o "powszechnej na Zachodzie rusofobii", "kijowskim reżimie" i "planach zniszczenia Rosji".

W trwającym kilkadziesiąt minut wystąpieniu zabrakło odniesienia się do niespodziewanej wizyty Joe Bidena Kijowie, która wydarzyła się poprzedniego dnia. Dziennikarz Biełsatu Michał Kacewicz ocenił to jako "bardzo profesjonalny ruch" ze strony kremlowskich copywriterów. - W sytuacji, gdy dzieje się coś bardzo niepożądanego i nie ma czasu na reakcję, lepiej to zdarzenie zignorować i się do niego nie odnosić. Spodziewałem się, że Putin w żaden sposób nie nawiąże do Bidena w Kijowie. Te odniesienia pojawią się później w innej postaci - przekonywał gość TOK FM, choć nie wykluczył, że "być może jakieś akcenty przemówienia były zmienione pod tym kątem".

Według gościa audycji "A teraz na poważnie" szczególnie ciekawym wątkiem przemówienia Putina było rozwinięcie tezy o "izolacjonizmie Rosji". - W to wszystko wpisywały się hasła o tym, że Rosja ma prawo być silna, że jest wyjątkowa i samowystarczalna. Że, mimo że otaczają ją wrogowie, to da sobie radę. To, z jednej strony, jest dostosowywanie się Putina do bieżącej sytuacji i uznanie stanu faktycznego, bo Rosja jest izolowana za pomocą sankcji, ale też przygotowywanie Rosjan na to, że ta izolacja będzie się pogłębiała i że będą oni wyspą dryfującą w stronę rzeczywistości radzieckiej, czyli państwa odizolowanego od światowej gospodarki i cywilizacji - tłumaczył Michał Kacewicz w TOK FM.

Apel do oligarchów "podyktowany strachem o brak finansów"

Rozmówca Mikołaja Lizuta podsumował przemówienie prezydenta Rosji jako "długie i nudne" i "dużo mniej konfrontacyjne", pozbawione spodziewanego "tupnięcia". Michał Kacewicz zauważył wręcz pewne cofanie się Putina w kwestii celów terytorialnych rosyjskiej agresji. - Dużo węziej zarysował granice tego, co nazywa specjalną operacją wojskową. W odróżnieniu od przemówienia z przedednia agresji na Ukrainę, gdzie mówił sporo o konieczności denazyfikacji, za którą kryła się wymiana władzy i w ogóle zajęcia niemalże całego kraju, tutaj było bardzo dużo akcentów położonych na Donbasie, na zagospodarowaniu ziem, które Rosja okupuje już teraz - zauważył dziennikarz Biełsatu. Zaznaczył jednak, że "nie należy w pełni wierzyć Putinowi i zakładać, że to, o czym mówił, to jego faktyczny cel".

Zdaniem gościa TOK FM niemalże "jedynym, co w wystąpieniu Władimira Putina było prawdziwe, to jego strach". Świadczy o tym m.in. apel do rosyjskich oligarchów. - Była to zapowiedź restrykcyjnej, jeżeli nie represyjnej, polityki wobec rosyjskiego biznesu polegającej na tym, że wszyscy, którzy ukrywają aktywa i kapitał za granicą lub robili interesy z Zachodem, powinni wrócić do Rosji i państwo im w tym pomoże. To nie wróży nic dobrego dla oligarchów, oczywiście za wyłączeniem oligarchów-kolegów Putina, którzy są jego kasjerami i którzy trzymają kremlowski majątek. To jest podyktowane strachem o brak finansów. Jeżeli Putin zapowiada tego typu działania, to jest jasne, że one mają na celu pozyskanie kapitału od oligarchów - wyjaśniał Michał Kacewicz.

Rosja zawiesza udział w traktacie Nowy START. "Putin będzie pogrywał zimnowojenną retoryką"

Podczas wtorkowego wystąpienia Putin ogłosił, że Moskwa zawiesza swój udział w amerykańsko-rosyjskim porozumieniu o redukcji zbrojeń strategicznych Nowy START, zawartym w 2010 roku. Nowy START to podpisany w 2010 r. rosyjsko-amerykański traktat o redukcji strategicznych zbrojeń ofensywnych, który ogranicza liczbę rozmieszczonych głowic do 1550 w każdym kraju. Limit rozmieszczonych rakiet i bombowców ustalono na 700 po każdej ze stron. Jednocześnie każda ze stron została upoważniona do przeprowadzenia na miejscu do 18 inspekcji rocznie, by wzajemnie kontrolować ograniczenia. - To ruch konfrontacyjny i sugerujący, że Putin będzie pogrywał zimnowojenną retoryką w sferze zbrojeń strategicznych i będzie używał tego instrumentu do straszenia Zachodu, przede wszystkim wokół sprawy ukraińskiej. To był jeden z nielicznych konkretów - ocenił Michał Kacewicz w rozmowie w TOK FM.

TOK FM PREMIUM