Protesty w Izraelu. "Albo rząd się cofnie, albo będzie rewolucja". Prawicowi kibole mają wyjść na ulice

Zmiany w wymiarze sprawiedliwości forsowane przez premiera Benjamina Netanjahu wywołały w Izraelu największą od lat falę protestów. - To jest jeden z najbardziej gorących momentów w Izraelu. Właśnie ważą się losy - nie tylko reformy, ale i samego Netanjahu - mówiła w TOK FM dziennikarka 'Polityki" Agnieszka Zagner.
Zobacz wideo

Prezydent Izraela wezwał rząd do natychmiastowego wstrzymania prac nad reformą wymiaru sprawiedliwości. Apel Izaaka Herzoga pojawił się kilkanaście godzin po decyzji premiera Benjamina Netanjahu, który zwolnił ministra obrony Yoava Gallanta. Szef resortu obrony sprzeciwiał się planowanym zmianom w sądownictwie.

Rewolucja w wymiarze sprawiedliwości - jak argumentują uczestnicy trwających od tygodni manifestacji - pcha Izrael w stronę dyktatury. Reforma zakłada m.in. zwiększenie kontroli rządu nad procesem wyborów sędziów Sądu Najwyższego i możliwość uchylania ich orzeczeń zwykłą większością w Knesecie.

W poniedziałek w całym kraju trwa strajk generalny, na ulicach kolejny dzień z rzędu odbywają się demonstracje, protesty. Nie pracują m.in. służba zdrowia, lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie, na uniwersytetach odwołano zajęcia. Do protestujących przeciwko zmianom w wymiarze sprawiedliwości dołączają izraelscy wojskowi. 

Premier Izraela zapowiedział na poniedziałek specjalne przemówienie. Jak mówił w TOK FM były ambasador Polski w Izraelu Maciej Kozłowski - cytując informacje dziennika "Haaretz" - Netanjahu może wycofać się z kontrowersyjnej reformy. - Te masowe protesty były dla rządu absolutnym zaskoczeniem. Wydaje się, że Netanjahu się cofnie, że przestraszył się strajku generalnego i w związku tym proces legislacyjny zostanie powstrzymany - mówił gość audycji "A teraz na poważnie".

Taka decyzja może być równoznaczna z upadkiem rządu. - Bardzo wielu Izraelczyków, również zwolenników Netanjahu, zobaczyło, że prowadzi on kraj do katastrofy. Bardzo wielu członków Likudu (prawicowej, nacjonalistyczno-konserwatywnej partii, której liderem jest Netanjahu - red.) zobaczyło, że coś jest nie tak - podkreślił Maciej Kozłowski w rozmowie z Mikołajem Lizutem.

"To jest jeden z najbardziej gorących momentów w Izraelu"

Zdaniem Agnieszka Zagner z "Polityki" premier Izraela - zwalniając ministra obrony Yoava Gallanta - "poświęcił go na ołtarzu", czym zaryzykował wykorzystanie niestabilnej sytuacji Izraela przez wrogie państwa. 

- Gallant został odwołany, ponieważ w jasny sposób ostrzegał premiera Netanhaju, że reforma jest groźna i może doprowadzić do bardzo niebezpiecznych skutków. Dokładnie takie same przecieki pojawiły się z jego dzisiejszej rozmowy w Knessecie z komisją do spraw zagranicznych i obrony. Gallant miał potwierdzić istnienie informacji, z których wynikałoby, że tzw. wrogowie Izraela wykorzystają to, co dzieje się w kraju, by go zaatakować. Sprawa jest bardzo poważna. Nie wyrzuca się z rządu ministra obrony w takiej sytuacji. Netanjahu popełnił kolosalny błąd, z którego powoli zaczyna zdawać sobie sprawę - oceniła gościni "Połączenia".

Dziennikarka nie ma wątpliwości, że to, co obserwujemy obecnie, "to jest jeden z najbardziej gorących momentów w Izraelu, nie tylko na ulicach, ale również w rozmowach politycznych". - Netanjahu chyba nigdy nie prowadził tak trudnych rozmów koalicyjnych, jak w tym momencie. Właśnie ważą się losy nie tylko reformy, ale i jego samego. Ważą się losy tego, czy będzie nadal stał na czele rządu - uważa Zagner.

Izraelscy "kibole" wyjdą na ulicę. "Może dojść do bezpośredniego starcia"

Gościni TOK FM zwróciła uwagę na to, że w poniedziałek na ulice mają też wyjść kibole Beitaru Jerozolima. - Przeciwko protestującym stanąć ma potężna organizacja, jaką jest La Familia. To radykalna grupa kibiców związana od lat z klubem Beitar Jerozolima. Oni sami wielokrotnie wzniecali różnego rodzaju niepokoje. W poniedziałek szykują się na protest, więc może dojść do bezpośredniego starcia Izraelczyków z Izraelczykami - wyjaśniła ekspertka.

Według dziennikarki "Polityki" Izraelczycy znajdują się w sytuacji, która zadecyduje o ich "być albo nie być". - Są świadomi, że w tym momencie dzieje się coś bardzo ważnego w ich kraju. Albo rząd się cofnie, albo będzie rewolucja - podsumowała Agnieszka Zagner z "Polityki".

TOK FM PREMIUM