10 kwietnia bez maseczek i w grupie. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa w zachowaniu dygnitarzy z PiS
Zdjęcia polityków PiS, z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele, wywołały wówczas niemałe oburzenie opinii publicznej. Był 10 kwietnia, epidemia koronawirusa przybierała na sile, a w Polsce obowiązywał szereg obostrzeń dotyczących zachowania dystansu społecznego. Nie można było swobodnie wychodzić z domu (jedynie w celu załatwiania spraw niezbędnych do życia codziennego) ani organizować zgromadzeń (chyba że spotkania z najbliższymi). Mimo to na placu Piłsudskiego w Warszawie zebrała się niemała grupa przedstawicieli obozu władzy, by złożyć kwiaty przy pomniku Lecha Kaczyńskiego oraz pomniku ofiar katastrofy smoleńskiej.
Wśród zgromadzonych, oprócz wspomnianego prezesa Kaczyńskiego, byli m.in.: marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wicepremier Piotr Gliński, europoseł Joachim Brudziński czy poseł Marek Suski. Nie mieli maseczek ani w żaden inny sposób nie zakrywali ust i nosa. Trudno też, patrząc na fotografie z tego wydarzenia, mówić o zachowaniu dystansu dwóch metrów.
Na zachowanie najważniejszych osób w państwie zareagował poseł Nowoczesnej Adam Szłapka. "Nie może być równych i równiejszych" - stwierdził i złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez polityków PiS, dotyczącego złamania nakazów i zakazów związanych z epidemią.
Zawiadomienie zostało złożone 10 kwietnia. Pięć tygodni później po raz pierwszy zapytaliśmy prokuraturę o to, co dzieje się w tej sprawie. Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformowała, że wszystko jest "na etapie czynności sprawdzających i trwa weryfikacja okoliczności podniesionych w zawiadomieniu". Podobne odpowiedzi otrzymaliśmy w czerwcu i w lipcu, choć zgodnie z Kodeksem postępowania karnego, postanowienie o wszczęciu śledztwa albo o odmowie wszczęcia należy wydać najpóźniej w terminie 30 dni od otrzymania zawiadomienia.
Dopiero w ostatnim tygodniu września rzecznik prokuratury Aleksandra Skrzyniarz poinformowała nas, że "w przedmiotowej sprawie w lipcu br. wydane zostało postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa stosownie do treści art. 17 par. 1 pkt 2 k.p.k.". Artykuł ten zakłada, że: "Nie wszczyna się postępowania, a wszczęte umarza, gdy czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego albo ustawa stanowi, że sprawca nie popełnia przestępstw".
Dopytywana o uzasadnienie, wskazała, że takowe jest - jednak "z uwagi na nieprawomocność decyzji i związaną z tym możliwość złożenia zażaleń" prokuratura na razie nie ujawnia jego treści.
Rocznica katastrofy smoleńskiej. Bez maseczek i dystansu społecznego
Poseł Szłapka, pytany o komentarz do decyzji śledczych, przyznaje: "Niestety nie jestem zaskoczony". - Prokuratura wielokrotnie pokazała, że jej celem nie jest ściganie przestępstw, ale ochrona polityków władzy. Pod szczególną ochroną wszystkich instytucji jest Jarosław Kaczyński, a ta sprawa bezpośrednio jego dotyczyła, więc tu nie było złudzeń co do tego, że Ziobro nie będzie go chronił - mówi. Podkreśla też, że nie dostał jeszcze odpowiedzi od prokuratury w tej sprawie. Jeśli to nastąpi - będzie składać zażalenie.
Obowiązujące 10 kwietnia przepisy były podstawą do karania obywateli mandatami za np. wyjście do lasu, parku czy w ogóle z domu w celu innym praca bądź "ważna potrzeba życiowa". Ale w przypadku obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej policja nie reagowała. Dlaczego? Policjanci przekonywali od początku, że w tym przypadku nie było zgromadzenia w trybie ustawy, a poszczególne osoby "wykonywały swoje zadania w ramach pełnionych urzędów i funkcji".
>> CZYTAJ TAKŻE: 10 tysięcy złotych za list artystów do Sejmu. "Karę doręczył mi do rąk własnych zamaskowany oddział policji"