"Pirotechnicy z psem" i "budzenie co 10 minut". Hartwich o nękaniu protestujących w Sejmie

Protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów odbywa się w Sejmie w upokarzających dla nich warunkach. W TOK FM mówiła o tym Iwona Hartwich, wskazując, że Straż Marszałkowska budzi nawet dzieci co godzinę, a pirotechnicy z psami o godz. 4 nad ranem kontrolują protestujących. - To jest nękanie! Najbardziej żal dzieci - podkreśliła posłanka KO, a także działaczka na rzecz osób niepełnosprawnych i ich opiekunów.
Zobacz wideo

Od poniedziałku grupa dorosłych osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów protestuje na sejmowym korytarzu. Chcą, by w trybie pilnym posłowie zajęli się obywatelskim projektem ustawy, który zrównuje rentę socjalną z najniższym wynagrodzeniem, a to obecnie wynosi 2709 zł na rękę. Z kolei wysokość renty socjalnej od marca tego roku to niecałe 1500 zł.

Posłanka Koalicji Obywatelskiej Iwona Hartwich, która od lata działa na rzecz osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, opowiadała w TOK FM o upokarzających warunkach, w jakich odbywa się protest. - Musimy meldować, że idziemy zrobić siku czy umyć szklankę, bo z każdej strony stoi po dwóch funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej. Najgorsze są jednak noce, bo chyba jest taki rozkaz, by co godzinę przychodzili strażnicy i wygłaszali bardzo głośno regułki z jakichś artykułów prawa. Trwa to 10 minut, budzą się dzieci, później nie mogą zasnąć. A jak już to robią, to znów przychodzi strażnik i wchodzi na środek między materace – relacjonowała w rozmowie z Karoliną Lewicką.

Jak dodała, ok. godz. 4 nad ranem do protestujących przychodzą jeszcze pirotechnicy z psem. Odbywa się również szukanie narkotyków. - To jest nękanie! Najbardziej żal dzieci – podkreśliła.

Hartwich przypomniała, że osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunowie protestowali w Sejmie również w 2014 roku, kiedy władzę sprawowała koalicja PO-PSL, a potem w 2018 roku za rządów Zjednoczonej Prawicy. Za pierwszym razem – jak mówiła – protestujący byli traktowani "bardzo humanitarnie". Mogli odpocząć w nocy w hotelu sejmowym i zjeść posiłki w tamtejszej restauracji.

- Rodzice mogli wejść i wyjść. Nikt nas nie zakrywał dyktami, nie wyzywał, że śmierdzimy ani nie poniżał. A to miało miejsce w 2018 roku i było karygodne – oceniła gościni TOK FM.

"Zostaliśmy wielokrotnie oszukani za zamkniętymi drzwiami"

Marszałek Sejmu Elżbieta Witek zapowiedziała, że projekt obywatelski dotyczący renty socjalnej będzie "procedowany tak, jak każdy inny projekt obywatelski, a jest ich jeszcze kilka". Z kolei pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Paweł Wdówik stwierdził, że protest w Sejmie łamie zasady dialogu społecznego i parlamentaryzmu oraz przedmiotowo traktuje osoby z niepełnosprawnością. Dał do zrozumienia, że nie przyjdzie do protestujących w Sejmie, bo "nie aprobuje rozmów na materacach w Sejmie". W zamian za to zaprosił ich do ministerstwa.

- Pan Wdówik sam jest osobą niepełnosprawną i szczególnie powinien być wyczulony. Powinien nam pomagać, wspierać (…) Nie stoi nic na przeszkodzie, żeby przyszedł i z nami porozmawiał. Oczywiście, w świetle kamer. Bo podczas protestu w 2018 roku zostaliśmy wielokrotnie oszukani za zamkniętymi drzwiami. Pan prezydent Andrzej Duda podpisał z nami porozumienie i niestety zniknął – mówiła posłanka KO.

Jak od razu przyznała, nie ma już złudzeń, że przedstawiciele władzy przyjdą do protestujących. - Nie przyjdzie ani pan Wdówik, ani minister (rodziny i polityki społecznej – przyp. red.) Marlena Maląg, ani prezydent Duda, ani premier Morawiecki. Bo oni się boją, bo podczas konfrontacji z nami wszelkie kłamstwa byłyby od razu banowane – powiedziała. - Na przykład pani Maląg wychodzi na mównicę sejmową i już tak kłamie, że musimy sobie to już zapisywać, by to obalać - dodała.

We wtorek minister Maląg powiedziała, że rząd PiS-u tym się różni od swoich poprzedników, że "zmienia sytuację osób niepełnosprawnych", bo "godność każdego jest dla nas niezmiernie ważna". - W 2015 r. na rentę socjalną wydaliśmy 2 mld 400 milionów zł. Dzisiaj wydajemy 5 mld 400 mln zł, czyli o trzy miliardy więcej niż w 2015 r. - wtórował jej wiceminister rodziny Stanisław Szwed.

- Ale przepraszam bardzo, w 2015 roku godzina rehabilitacji kosztowała 60 zł, a teraz od 300 do 800 zł. Jest różnica? Jest – skomentowała w TOK FM Iwona Hartwich.

Po proteście w 2014 roku rodzice dzieci niepełnosprawnych otrzymali podwyżkę świadczenia pielęgnacyjnego, wynoszącego 820 zł. W 2018 roku zgłosili dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego "rehabilitacyjnym" dla osób z niepełnosprawnościami niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 zł miesięcznie. Protestujący przekonywali, że zrealizowano wtedy ich jeden postulat - podniesienie renty socjalnej. 

TOK FM PREMIUM