"Netflix szykuje pułapkę". Teraz uderzy w polskich twórców? "Bardzo wyśrubowane warunki"

Netflix ogłosił nowy system wynagradzania polskich twórców, który, jak ocenił prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, jest pułapką na polskich filmowców. Zdaniem Jakuba Majmurka warunki są bardzo wyśrubowane. - Zwłaszcza wymóg, że trzeba obejrzeć 90 proc serialu. Jeśli sezon liczy 30 odcinków, bo i takie kręci Netflix, to zanim widownia połknie cały sezon, minie trochę czasu - mówił w TOK FM dziennikarz "Krytyki Politycznej".

Platforma "Netflix szykuje pułapkę na polskich filmowców" - ostrzega prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski w oświadczeniu opublikowanym na stronie Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych. Nawiązuje tym samym do niedawnej wizyty szefa Netfliksa w Polsce - Reed Hastings ogłosił wtedy nowy system wynagradzania polskich twórców. Problem w tym, jak pisze Jacek Bromski, że podobne rozwiązania wdrożone wcześniej w Niemczech i Danii mocno uderzyły w twórców z tych państw. W ocenie prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich to "próba sabotażu przez streamingowego giganta bardzo dobrych rozwiązań systemowych zawartych w projekcie nowelizacji ustawy o prawie autorskim". 

Jak mówił w TOK FM Jakub Majmurek, ton listu jest stanowczy, ale i sprawa jest bardzo ważna, choć może wydać się banalna. - Chodzi o tantiemy, które miałby być wypłacane twórcom za eksploatację ich twórczości na platformach streamingowych. W tej chwili w polskim prawie mamy sytuację, że takich regulacji w ogóle nie ma - zwrócił uwagę dziennikarz "Krytyki Politycznej" w "Popołudniu Radia TOK FM".

Jak dodał, tantiemy wypłacane są tylko wtedy, kiedy dana produkcja pokazywana jest w telewizji, na DVD czy np. blue-rayu. - Prędzej czy później ta kwestia będzie musiała być uregulowana, bo obecne przepisy nie nadążają za tym jak wygląda technologia, wzorce odbioru filmu, jak się zachowują konsumenci, gdzie szukają treści - dodał w rozmowie z Filipem Kekuszem. 

Tantiemy tylko za oryginalność 

Jakie rozwiązanie widzi Netflix? Proponuje system wewnętrznych tantiem - wypłacanych przez platformę, ale nie na podstawie ustawowych zobowiązań. Tyle że - jak zastrzegł od razu gość TOK FM - byłyby one przyznawane tylko w przypadku oryginalnych produkcji powstałych dla Netfiksa. W praktyce dotyczyłoby to np. "Ostatniej wieczerzy" czy np. "Sexify". Ale już nie produkcji, do których Netflix kupił prawa, w tym np. klasyki polskiego kina. - Netflix chce w ten sposób przyciągnąć twórców, by ci tworzyli dla niego treści oryginalne, a dzięki niemu ich praca będzie się mogła przebić na cały świat - tłumaczył zamysł platformy Jakub Majmurek. Przypomniał przy tym, że Netflix miał już parę globalnych hitów niepochodzących z USA czy krajów anglojęzycznych, w tym np. hiszpański "Dom z papieru", południowokoreański "Squid Game" czy np. niemiecki "Dark".  

Jednak, jak od razu zastrzegł, spór, o którym pisze Jacek Bromski, dotyczy innej kwestii: nie jest sprawiedliwe, by twórcy filmów i seriali, którzy nie kręcili ich dla Netfliksa, nie otrzymywali tantiem, choć także te produkcje nakręcają jego popularność. - Weźmy hipotetyczną sytuację, że ktoś kupuje abonament Netfliksa, by oglądać "Ranczo". To sprawiedliwe byłoby, gdyby twórcy "Rancza" też coś z tego dostali -  podkreślił.

"Bardzo wyśrubowane warunki"

Jeszcze większy sprzeciw branży budzi sposób, w jaki tantiemy miałby być obliczane. Wynagrodzenie płacone jest dopiero po osiągnięciu progu 10 milionów globalnych użytkowników, a warunkiem jego uzyskania jest obejrzenie przez nich 90 proc. filmu lub sezonu serialu. - To bardzo wyśrubowane warunki i bardzo trudne dla twórców. Zwłaszcza wymóg, że trzeba obejrzeć 90 proc. serialu. Jeśli sezon liczy 30 odcinków, bo i takie kręci Netflix, to zanim widownia połknie cały sezon, minie trochę czasu - skomentował dziennikarz "Krytyki Politycznej". 

Zwrócił też uwagę na jeszcze jedną kwestię - czy sposób wynagradzania twórców treści na platformach powinny regulować same platformy, państwa czy np. UE, w przypadku europejskiego rynku audiowizualnego. On sam opowiada się za uniwersalnymi i odgórnymi rozwiązaniami; choćby na poziomie państwowym. - Polska jest na tyle dużym rynkiem audiowizualnym, że w interesie takich platform jak Netflix jest to, by tu być i dostosować się do naszych reguł - zastrzegł.

"Filmowe środowisko skuteczne w lobbingu" 

Oświadczenie prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich kończy apel do rządu. Jacek Bromski pisze, że do władz należy decyzja, czy w tych zyskach udział będą mieć polscy twórcy, czy pozostaną one jedynie w rękach amerykańskiej korporacji. "Jedyną gwarancją sprawiedliwego podziału jest zapewnienie odpowiedniego, proporcjonalnego i niezrzekalnego wynagrodzenia za eksploatację filmów w Internecie na poziomie ustawowym", podkreśla.

Zdaniem gościa TOK FM presja na ustawodawcę to dobry pomysł. - To coś, co należało zrobić już dawno. Polskie prawo w kwestiach wynagrodzeń czy praw twórców jest anachroniczne w wielu miejscach. Mamy przecież np. opłatę reprograficzną, która obejmuje takie nośniki jak ksero czy kasety magnetofonowe VHS, a nie smartfony. To absurdalne - uważa.

I choć, jak dodał, z jednej strony można docenić gest Netfiksa, który próbuje wyjść przed szereg, to z drugiej strony nie jest to jedyna platforma w Polsce. Działają także np. Disney+, HBO, Amazon Prime - może nie tak popularne, ale np. Disney+ rośnie bardzo dynamicznie i już widać, że globalnie to najpoważniejsza konkurencja dla Netfliksa. - Jak najbardziej wszystkie te platformy powinny mieć taki lub podobny mechanizm. Co nie zmienia faktu, że oprócz tego przydałaby się i regulacja - podkreślił rozmówca Filipa Kekusza. 

- Odzew Jacka Bromskiego przypomni ustawodawcom, że warto wrócić do tematu czy wciąż to za bardzo hermetyczne? - chciał też wiedzieć prowadzący.

- Filmowe środowisko było do tej pory skuteczne w lobbingu - dopowiedział krótko Jakub Majmurek.

Wyliczył, że udało się doprowadzić do przyjęcia ustawy o kinematografii i to mimo że np. PO było przeciwne. - To był wielki krok dla polskiego kina, dzięki stworzeniu stabilnego i względnie odpornego na nacisk polityczny systemu finansowania produkcji filmowej - dopowiedział.

Poza tym przyjęto ustawę o zachętach do produkcji, który stwarza mechanizm ulg podatkowych. Choć, jak od razu zastrzegł, ostatnio minister Piotr Gliński twierdził, że został wprowadzony w błąd w sprawie tej ustawy. - Że była ona błędem, wywołuje polityczne kontrowersje, bo z ulg korzystaj także twórcy takich filmów jak "Wesele", które się nie podobają władzy. Ale nie sądzę, by przed wyborami ustawę tę zmieniano - podsumował Jakub Majmurek w TOK FM.

TOK FM PREMIUM