Operacja "Mechaniczna pomarańcza". "Nie można wykluczyć, że Putin spróbuje zdetonować ładunek nuklearny nad Ukrainą"
Na terenach Donieckiej i Ługańskiej Republikach Ludowych oraz w zajętych - podczas trwającej od lutego wojnie- obwodach chersońskim i zaporoskim do wtorku (27 września) trwają pseudoreferenda, które mają otworzyć drogę do aneksji tych terenów do Rosji. W obliczu niechęci Ukraińców do brania udziału, w prorosyjskiej propagandowej akcji, zdarza się, że do podpisania karty referendalnej zmuszają żołnierze chodzący od domu do domu. Tak jest np. w obwodzie chersońskim.
Jak mówił w TOK FM Zbigniew Parafianowicz, głosowanie zorganizowano właśnie teraz, by "dowieść" jakiś sukces, czyli powiększyć obszar kraju oraz "wzmocnić straszak atomowy". - Wchłonięcie południa i wschodu Ukrainy do Federacji Rosyjskiej ma pokazać Zachodowi, że każde działanie ukraińskie na obszarze, który podlega Rosji, może zostać potraktowane jako powód do użycia taktycznej wojny nuklearnej. Putin zresztą powiedział to wprost. Powiedział, że to nie jest blef - przypomniał dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" oraz współautor książek o Ukrainie.
Operacja "Mechaniczna pomarańcza"
Jak podkreślił gość "Wywiadu Politycznego", rosyjski prezydent doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że grożenie użyciem broni jądrowej działa na Zachód. - Nie można wykluczyć, że w dążeniu do eskalacji Putin spróbuje zdetonować ładunek wybuchowy, nuklearny nad Ukrainą - mówił w rozmowie z Karoliną Lewicką.
Parafianowicz przypomniał, że taki scenariusz był w 2008 roku opisywany "przez jednego z politologów 'ze stajni' Gleba Pawłowskiego", czyli eksperta bliskiego Kremlowi. - Opisano operację wojskową pod kryptonimem "Mechaniczna pomarańcza". W zasadzie ten scenariusz w pełni sprawdził się na Krymie, jeżeli chodzi o aneksję, o uderzenie i wywołanie separatyzmu na wschodzie Ukrainy. W tym scenariuszu opisywano też zdetonowanie taktycznej broni nuklearnej nad Prypecią, czyli nad terenami dawnej elektrowni atomowej w Czarnobylu. Chodziło o zdetonowanie broni w stratosferze, żeby zastraszyć Zachód, skłonić Ukrainę do kapitulacji. Wybuch miał być widoczny w państwach NATO - wyjaśnił dziennikarz "DGP".
Parafianowicz ocenił, że Ukraińcy zdają się nie przejmować atomowymi groźbami Kremla. Bo przecież atakowali m.in. Krym, który Moskwa uważa za część Federacji Rosyjskiej. - Atakowali też tereny Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej - tam ostrzeliwano pozycje separatystów z artylerii. Najpewniej prowadzili też dywersję na terenie samej Federacji Rosyjskiej. Mieliśmy przecież serię wybuchów w miastach rosyjskich i serię eksplozji w położonym przy granicy z Ukrainą Biełgorodzie - przypomniał gość TOK FM.
-
Oto zwycięzca Marszu Miliona Serc. "Nie jest dziadersem jak Tusk czy Kaczyński"
-
Małgorzata Daniszewska nie żyje. Wdowa po Jerzym Urbanie miała 68 lat
-
Co dalej ze stopami procentowymi? "Reakcja złotego może być makabryczna"
-
"Ktoś prezesa okłamuje, żeby się cieszył". Lubnauer o głośnych słowach Kaczyńskiego o marszu
-
Mieszkańcy Bydgoszczy mają dość "autobusów widmo". Prezydentowi też puszczają nerwy
- Co z wakacjami kredytowymi po wyborach? Debata osób kandydujących do parlamentu
- Nowe wątki afery wizowej. "Tak skopanej operacji jeszcze nie widziałem"
- Nowy sondaż po Marszu Miliona Serc. Kaczyński może czuć na plecach oddech Tuska
- Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Nowe informacje od strażaków
- Chat GPT ma zyskać głos i wzrok, czyli nowości AI. I ważny proces o "przyszłość internetu"