Benedykt XVI nie sprostał czasom "turbopapiestwa". "Nie miał takich zdolności aktorskich jak Jan Paweł II"

Za dziesiątki czy setki lat będziemy pamiętali o Benedykcie XVI jedynie w kontekście jego abdykacji - uważa dr Sebastian Duda. - Ta decyzja jest do tej pory szokiem, bo jeszcze nie bardzo wiadomo, jakie to będzie miało konsekwencje dla samego Kościoła w najbliższym czasie (...). Myślę, że papieże będą przechodzić na emeryturę, ale pewna doza sakralności związana z tronem Piotrowym po prostu zniknie - mówił w TOK FM filozof, teolog i redaktor kwartalnika "Więź".
Zobacz wideo

W czwartek o godz. 9.30 rozpoczęła się msza pogrzebowa zmarłego 31 grudnia papieża-emeryta Benedykta XVI pod przewodnictwem papieża Franciszka. Po raz pierwszy w dziejach urzędujący papież pochowa swego poprzednika.

W audycji "Przedpołudnie Radia TOK FM" powróciliśmy jednak do przeszłości, a dokładnie 2002 roku, gdy kardynał Joseph Ratzinger był bliskim współpracownikiem Jana Pawła II. Jak wyjawił dr Sebastian Duda - filozof, teolog i redaktor kwartalnika "Więź" - przyszły papież już wtedy chciał przejść na emeryturę. Jan Paweł II jednak się nie zgodził.

- Widać było, że słabnący papież Polak potrzebuje kogoś takiego jak Ratzinger - mocnego intelektualnie strażnika doktryny, który będzie miał świadomość wielkiego ciśnienia procesów cywilizacyjnych, które mają wpływ na instytucję kościelną. Wydawał mu się mocną argumentacją, dobrym "bezpiecznikiem". Dlatego został wybrany - tłumaczył w rozmowie z Karoliną Głowacką.

Kardynałowie wybrali Benedykta XVI na papieża, bo widzieli jego słabość? "Coś jest na rzeczy"

W XIX wieku rozpoczęła się epoka, nazywana przez niektórych "turbopapiestwem" - epoka papiestwa sakralizowanego, w którym papież był wyraziście wynoszony wizerunkowo - nie tylko w Kościele, ale i na świecie. Szczyt tej formuły przypadł na pontyfikat Jana Pawła II. Jak zwrócił uwagę gość TOK FM, Benedykt XVI nie sprostał wizerunkowi, który stworzył jego poprzednik.

- Benedykt XVI nie miał takiej charyzmy i zdolności aktorskich jak Jan Paweł II, czuł się źle na wielkich publicznych zgromadzeniach. Po tym, jak został wybrany na papieża, wyszedł na balkon bazyliki św. Piotra, by wyciągnąć ręce do tłumu - była w tym taka sztuczność, nieporadność. Uśmiechał się, próbował gestykulować. Od razu było widać, że coś tu nie gra, że nie nadaje się do roli, którą wyznaczył mu Jan Paweł II. Komunikacyjnie to była porażka - ocenił dr Sebastian Duda.

Czy skorumpowana kuria rzymska, przez ekspertów od mroczniejszej strony Watykanu nazywana "stajnią Augiasza" i "gniazdem węży" wybrała Josepha Ratzingera na papieża właśnie dlatego, że doskonale zdawała sobie sprawę z jego słabości? Zdaniem redaktora kwartalnika "Więź" "coś jest na rzeczy".

- To trochę myślenie spiskowe, ale wiemy, że główni aktorzy w Watykanie, w tym niedawno zmarły kardynał Angelo Sodano i inni kardynałowie, przede wszystkim Włosi, mogli myśleć dokładnie w ten sposób. Mogli myśleć, że za pomocą swoich intryg i układów "rozegrają" Benedykta XVI, o którym wiedzieli już wcześniej, że nie zawsze udawało mu się forsować swoje polityczne pomysły - przyznał rozmówca Karoliny Głowackiej.

W 2019 roku obecny papież Franciszek podczas podróży samolotem wracającym do Watykanu z Abu Zabi, opowiedział dziennikarzom "anegdotę", według której ówczesny kardynał Joseph Ratzinger chciał przeciwdziałać przestępczości seksualnej księży.

- Papież Franciszek przecież powiedział, że Ratzinger poszedł z okropną sprawą Marciala Maciela Degollado - drapieżcy seksualnego i założyciela Legionistów Chrystusa, do Jana Pawła II i spotkał się z oporem, po czym wrócił na tarczy. Jan Paweł II pod wpływem swoich bliskich współpracowników zdecydował się na pozycję obrońców Degollado. Takich historii może wyjść jeszcze więcej i wtedy będziemy mieli szerszy obraz - mówił dr Sebastian Duda.

"Watykański Santa Claus"

Mimo że Benedyktowi XVI zależało na walce z nadużyciami ze strony pedofili w koloratkach, jak uważa gość audycji, nie udało mu się to. - Był zdania, że ciągle trzeba powtarzać tradycyjne formuły i etykę i to będzie sposób na wszystko - ocenił filozof.

À propos tradycji, Benedykt XVI stał na jej straży także w kwestii ubioru. Jako pierwszy papież od dawna, chętnie zakładał czerwone pantofle czy tradycyjną, obszytą białym futrem papieską czapkę w tym samym kolorze, z powodu której "New York Times" nazwał papieża "watykańskim Santa Clausem".

- Benedykt XVI uważał, że tradycja ma swoją przekonującą moc, że nie wszystko da się włożyć w ramy nowoczesności i trzeba bronić tego, co atrakcyjne, a przynajmniej takie mu się wydawało - splendor papiestwa, splendor katolicyzmu. Powyciągał wiele pięknych rzeczy ukrytych głęboko w watykańskich skarbcach i naraził się tym na śmieszność. Tak było to odbierane, ale on tego nie czuł - mówił gość TOK FM.

"Nie był w stanie prowadzić tej watykańskiej polityki"

W 2013 roku, po ośmiu latach pontyfikatu, papież Benedykt XVI abdykował. Oficjalnie mówiono o przyczynach zdrowotnych, jednak zdaniem dr. Sebastiana Dudy papież zrezygnował z tronu Piotrowego, bo "nie był w stanie prowadzić tej watykańskiej polityki". - To jest tylko jeden z powodów tej rezygnacji, ale myślę, że jeden z ważniejszych - mówił dr Duda, podkreślając, że Benedykt XVI był papieżem-emerytem dłużej niż sprawował swój pontyfikat.

- Sądzę, że po dziesiątkach, setkach lat, jeżeli będziemy myśleć o papieżu Benedykcie XVI, to właśnie w kontekście tej decyzji, a nie jego pontyfikatu. Ta decyzja była i jest do tej pory, szokiem, bo jeszcze nie bardzo wiadomo, jakie to będzie miało konsekwencje dla samego kościoła rzymskiego w najbliższym czasie. (…). Myślę, że papieże będą przechodzić na emeryturę, to stanie się sytuacja normalną, ale w związku z tym pewna doza sakralności związana z tronem Piotrowym po prostu zniknie. To jeszcze trzyma się siłą rozpędu, ale będzie wyglądało inaczej - podsumował dr Sebastian Duda w rozmowie w TOK FM.

TOK FM PREMIUM