Rafałek przyjął pierwszą komunię, a Julitka miała tort z truskawkami. Marzenia dzieci na oddziałach onkologicznych w Łodzi
Wiele historii z oddziału onkologicznego Szpitala przy ul. Spornej w Łodzi chwyta za serce. Często ostatnie dni życia spędzają tam podopieczni łódzkiej Fundacji Gajusz. Jednego z nich wspomina Małgorzata Kania, która prowadzi zajęcia arteterapeutyczne na oddziałach onkologicznych. Wszyscy mówili do niego „Rafałek" zdrabniając jego imię. Miał 6 lat, gdy zmarł. Marzył o pójściu do pierwszej komunii. - Marzenie miał nietypowe, bo jednak komunię przyjmuje się w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Rafałek jeszcze nie chodził do szkoły – opowiada Małgorzata Kania. - Jego mama mieszkała na wsi. Intuicja podpowiedziała jej, by na szybko urządzić komunię w wynajętej kawalerce. Wszystko załatwiła w ciągu jednego dnia.
Rafałek zmarł zaledwie dwa dni po komunii.
Julitka chciała tort
Ciocia Małgosia upiekła też ostatni tort dla Julitki. Chciała go dostać pod choinkę. - Dziewczynka marzyła o truskawkowym torcie, a był listopad. Trzeba się było sporo nabiegać, żeby znaleźć truskawki. Czuliśmy, że prezent pod choinkę trzeba będzie dać jej wcześniej – opowiadają pracownicy fundacji.
Dzieci też umierają na raka
Większość historii z rakiem w tle kończy się szczęśliwie. Ponad 70 proc. nowotworów u dzieci udaje się wyleczyć. - Czas choroby jest jednak przepełniony bólem, także tym emocjonalnym, niepewnością, smutkiem. Bywa, że na oddziałach onkologicznych mali pacjenci spędzają nawet kilka miesięcy. Leczenie brutalnie wykrada im dzieciństwo – mówi rzeczniczka Fundacji Gajusz w Łodzi Aleksandra Marciniak.
Dzień Dziecka na oddziale onkologicznym w Szpitalu na ul. Spornej w Łodzi zorganizowany przez Fundację Gajusz Fundacja Gajusz
Fundacja Gajusz od 25 lat walczy z nudą i troskami w łódzkim szpitalu przy ul. Spornej. Organizują arteterapię, muzykoterapię, zabawy z lalką terapeutyczną, zajęcia przedszkolne. Codziennie gotowi do pomocy rodzinie są psychologowie i pracownicy socjalni. Wszystko po to, by choć na chwilę zapomnieć o chorobie. W Dzień Dziecka było szczególnie radośnie i barwnie. Na oddziale onkologicznym stanęła fotobudka. Przyszli również iluzjoniści, którzy zachwycali magicznymi sztuczkami. Zorganizowano warsztaty artystyczne z Miss Polski. Było mnóstwo pyszności i uciech dla duszy i ciała. Fundacja Gajusz dzięki wsparciu finansowemu Fundacji DKMS mogła uczcić to wyjątkowe święto z rozmachem. - Takie działania są dodatkową motywacją do tego, żeby się nie poddać. Rozbudzają chęć do życia, dodają sił i poczucie, że nadal można coś zrobić, stworzyć i zachwycić świat. Pozwalają też nie stracić kontaktu z przedszpitalną rzeczywistością. Pielęgnują i rozwijają pasje. Trzeba zadbać o emocje, by po zwalczeniu choroby jak najszybciej powrócić do zwyczajnego życia – dodaje Marciniak.
Każdego roku na łódzkich oddziałach onkologicznych leczy się ok. 200 dzieci.
Nowy dom Piotrusia
Fundacja Gajusz w Łodzi prowadzi również Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny "Tuli-Luli". Jednemu z podopiecznych sprawiono najpiękniejszy prezent na Dzień Dziecka, bo dostał dom. Rodzinę zastępczą znaleźli dla niespełna rocznego dziecka pracownicy fundacji. - Poszukiwania rozpoczęły się w lutym kiedy to okazało się, że 8-miesięczny Piotruś, który został opuszczony przez rodziców biologicznych, może trafić do domu dziecka. Tymczasem zgodnie z ustawą w Ośrodku Preadopcyjnym "Tuli Luli" może pozostać tylko do roczku. Dlatego Fundacja Gajusz biła na alarm i wszędzie gdzie mogła nagłaśniała, że pilnie potrzebna jest rodzina zastępcza - opowiada Marciniak.
Piotruś, chłopiec dla którego Fundacja Gajusz w Łodzi znalazła rodzinę zastępczą Fundacja Gajusz
Chłopiec nie może zostać adoptowany ze względu na nieuregulowaną sytuację prawną. Jest także chory, co zwykle przekreśla szanse na adopcję. - Dzięki szerokiej akcji informacyjnej na apel fundacji odpowiedziało blisko sto osób. Zespół specjalistów skontaktował się z wybranymi kandydatami. Przeprowadzono kilkadziesiąt rozmów. Niesamowicie ważnych, bo chodziło o szczęście niemowlęcia, którego los nie rozpieszczał. I zadział się mały, wielki cud – cieszą się pracownicy ośrodka.
Znalazła się rodzina zastępcza, która jest gotowa stworzyć chłopcu dom. Zapewnili, że przyjmą dziecko na zawsze. Wybór odpowiedniej rodziny zastępczej był tym trudniejszy, że dziecko ma problemy neurologiczne i nie wiadomo jak będzie rozwijać się przyszłości. Na razie stan jego zdrowia jest w granicach normy. - W przypadku dzieci chorych trzeba od razu szukać takiej rodziny, która będzie świadoma, jakie przeszkody mogą stanąć na jej drodze i nie opuści wtedy dziecka – podsumowuje Aleksandra Marciniak.
Do tej pory zespół psychologów i pedagogów z Gajusza wybierał celnie rodziny dla swoich podopiecznych. Do ich propozycji przychylały się również sądy, które ostatecznie decydują o przekazaniu dziecka konkretnej rodzinie.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"