Kowal tłumaczy, po co Zełenskiemu pociski dalekiego zasięgu. "To bardzo prosta rzecz"

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wezwał sojuszników do dostarczenia jego armii pocisków dalekiego zasięgu. - Chodzi o to, by Ukraińcy dostali taką amunicję - nawet nie broń, bo oni już mają odpowiednie HIMARS-y - by dosięgnąć celów militarnych na terenie Rosji. To znaczy, by zmusić żołnierzy rosyjskich na froncie w Donbasie do cofnięcia się bliżej granicy - wyjaśniał w TOK FM.
Zobacz wideo

Ukraina utrzyma Bachmut i wyzwoli część Donbasu okupowaną przez Rosję, jeśli otrzyma pociski dalekiego zasięgu - powiedział w piątek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na konferencji prasowej po szczycie UE-Ukraina w Kijowie. Kilka godzin później Biały Dom ogłosił nowy pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy wart łącznie ponad 2,1 mld dolarów. Po raz pierwszy znajdą się w nim "precyzyjne kierowane rakiety". Według wcześniejszych doniesień mediów, chodzi o pociski GLSDB, mające zasięg 150 km. Oprócz rakiet w pakiecie znalazły się też m.in. dwa zestawy obrony powietrznej Hawk, drony Puma i cztery radary powietrzne. 

W "Wywiadzie Politycznym" w TOK FM profesor Paweł Kowal tłumaczy, po co Ukrainie pociski dalekiego zasięgu. Jak wyjaśnił, gra toczy się nie tylko o Bachmut, który rok temu "znali tylko superspecjaliści od geografii Ukrainy". - To bardzo prosta rzecz. Chodzi o to, by Ukraińcy dostali taką amunicję - nawet nie broń, bo oni już mają odpowiednie HIMARS-y - by dosięgnąć celów militarnych na terenie Rosji. To znaczy, by zmusić żołnierzy rosyjskich na froncie w Donbasie do cofnięcia się bliżej granicy - mówił poseł Koalicji Obywatelskiej i ekspert Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. 

Dopytywany, czy Zachód na to pozwoli, przytaknął. - Także czołgi mają za zadanie operować w pobliżu linii frontu, a pociski muszą spowodować, że rosyjskie siły zostaną w jakimś stopniu związane na terenie Rosji. Te dwa elementy razem dadzą Ukraińcom możliwość podejścia do granicy i to jest miara zwycięstwa -  dopowiedział gość Karoliny Lewickiej.

Zastrzegł przy tym, że choć liczba dotychczas przekazanych czołgów nie jest wystarczająca, to ważniejszy jest aspekt polityczny: doszło do przerwania kolejnej bariery. - Można dostarczać kolejne czołgi, bez kolejnych debat - podkreślił. 

"Putin gra na czas" 

Ukraiński przywódca zastrzegł też, że im silniejsza będzie ukraińska obrona przeciwrakietowa, tym szybciej zakończy się agresja Rosji i zapewnione zostanie bezpieczeństwo dla Ukrainy i Europy. 

W ocenie prof. Kowala im szybciej się to stanie, tym lepiej, bo Putin może zacząć na siłę mobilizować obywateli Rosji, w tym także Buriatów czy Jakutów. - On ma ich jeszcze dużo i gra na czas, bo tylko to mu zostało. Bo w rzeczywistości, o co mu chodzi? By doczekać do wyborów w USA, bo gdyby np. Trump (wrócił) i jeszcze we Francji coś się wydarzyło albo w Niemczech...  To jego kalkulacja na zmianę polityczną na Zachodzie, która postawi go w innej sytuacji - wskazał też.

Inna rzecz, jak zapewnił, że nie można zamienić Ukrainy w zrujnowane pole bitwy, które cały Zachód będzie potem odbudowywał przez 20 lat. - Bo jaka jest stawka? Nie chodzi tylko o Ukrainę. Przecież jeśli tak duże państwo przy dzisiejszych relacjach międzynarodowych, które są bardzo bliskie, będzie kompletnie zniszczone, to będzie to problem nie tylko Ukraińców. To będzie problem Polski, Zachodu - zapewnił ekspert Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. 

"UE zawsze musi dostać kopa" 

W ocenie gościa TOK FM kluczowe dla Ukrainy byłoby także jej wejście do UE. Kiedy mogłoby to nastąpić?  - Największa tajemnica UE polega na tym, że UE musi zawsze musi dostać kopa. Czasem to jest kop od Rosji, bo Rosja jak coś nawywija, to UE się mobilizuje. A czasem jest to kop od największego partnera UE na świecie, czyli USA - przekonywał prof. Kowal.

Zastrzegł przy tym, że sekretarz Stanu USA Anthony Blinken już mówi, że trzeba naciskać na UE, by otworzyła się na Ukrainę. - To jest dokładnie to samo, gdy Stany cisnęły na powstanie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Tu zawsze jest ta sama historia: USA robią to po cichu, ale czasem jak się gdzieś coś wyłapie, to widać - zapewnił. Po czym skwitował: "A kiedy już Kissinger (były amerykański dyplomata, sekretarz stanu i doradca prezydenta - red.) mówi, że NATO ma być otwarte, to można powiedzieć: Piekło zamarzło". 

Rosjanie intensywnie szturmują Bachmut i próbują zdobyć to miasto od sierpnia ubiegłego roku. Na tym odcinku frontu zaangażowano siły formacji najemniczej Grupy Wagnera, a w ostatnim czasie są tam przerzucane oddziały regularnej rosyjskiej armii. W styczniu strona ukraińska potwierdziła utratę Sołedaru, niewielkiego miasteczka leżącego około 20 km na północny wschód od Bachmutu.

TOK FM PREMIUM