"Nikt z nas nie był przygotowany na tak ogromną skalę cierpienia". Lubelski ortopeda leczy żołnierzy z Ukrainy

Anna Gmiterek-Zabłocka
- Miło się słucha, że pomagamy, wspieramy Ukrainki i Ukraińców różnymi datkami, bierzemy udział w zbiórkach rzeczowych, ale zupełnie czymś innym jest, gdy trafia do nas pacjent, który był uczestnikiem tych dramatycznych wydarzeń - mówi nam prof. Tomasz Blicharski, ortopeda z Lublina.
Zobacz wideo

Prof. Tomasz Blicharski jest kierownikiem Kliniki Ortopedii i Rehabilitacji Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, pracuje w Szpitalu Klinicznym przy ul. Jaczewskiego. To on - z zespołem - ratował zdrowie kilku żołnierzy z frontu. Jak mówi, w swojej pracy widział już wiele. Na jego oddział trafiają często ciężkie przypadki - czasami są to pacjenci po amputacjach kończyn, ze złamanym kręgosłupem czy innymi poważnymi obrażeniami. - Ale tego, co zobaczyliśmy u naszych pacjentów z Ukrainy, wcześniej nie było - przyznaje.

- Duże przerażenie zaczęło w nas wzbudzać to, że ta cała wojenna historia zaczyna powolutku dotyczyć również nas. Miło się słucha, że pomagamy, wspieramy Ukrainki i Ukraińców różnymi datkami, bierzemy udział w zbiórkach rzeczowych, ale zupełnie czymś innym jest, gdy trafia do nas pacjent, który był uczestnikiem tych dramatycznych wydarzeń - przyznaje profesor.

Jak mówi, opowieści ukraińskich pacjentów o spadających bombach, walących się budynkach i cierpieniu bliskich, są przerażające. - Nikt z nas nie był na to przygotowany, na tak ogromną skalę cierpienia, którą zobaczyliśmy i o której usłyszeliśmy - przekonuje Blicharski.

Informuje, że na jego oddziale każdy z pacjentów miał dostęp do psychologa (są zatrudnieni dwaj tacy specjaliści), a dodatkowo - w przypadku chorych z Ukrainy - przychodzili też psycholodzy mówiący w ich języku. - My też troszeczkę, jako personel, uczyliśmy się języka ukraińskiego, by sprawiać pacjentom przyjemność. Żeby wiedzieli, że gdy przychodzimy na wizytę, możemy się do nich odezwać i o coś zapytać w języku, który znają - opowiada nasz rozmówca. 

Profesor podkreśla, że personel Kliniki Ortopedii od początku wiedział, że w przypadku żołnierzy z Ukrainy bardzo ważna jest pomoc w odzyskaniu bezpieczeństwa emocjonalnego. - Bo oni cierpią w sposób niewyobrażalny psychicznie, nie tylko fizycznie - podkreśla. Każdy z ukraińskich pacjentów, przez cały czas pobytu na oddziale, bije się z myślami: co dalej, co zrobi po powrocie do domu, jak będzie wyglądało jego życie np. po amputacji nogi. - Więc on nie wraca do normalnego, spokojnego życia, które może sobie poukładać, ale wraca do rzeczywistości wojennej, dalej musi stawiać czoło walce - dodaje lekarz. 

To właśnie w klinice u prof. Tomasza Blicharskiego leczono m.in. żołnierza, który stracił na wojnie część ręki i nogi. Żołnierz z Ukrainy, o którym pisaliśmy już wcześniej, został ciężko ranny na froncie wiosną 2022 roku. Początkowo był leczony w Ukrainie, ale ostatecznie - specjalnym pociągiem z ukraińskimi rannymi - trafił do Polski, do Lublina. Dzięki koncertowi charytatywnemu i zbiórce udało się zorganizować dla niego nowoczesną protezę, dzięki której może w miarę normalnie żyć. 

- Przy tego typu historiach staramy się pacjentowi pomóc, doprowadzić go do momentu, gdy może zacząć w miarę normalnie funkcjonować. I my traktujemy to jako sukces. Ale nasz pacjent tak tego nie traktuje. On widzi, jak bardzo jest poszkodowany, bo ma choćby amputowane kończyny. A przecież wcześniej był w pełni zdrowy. To jest dla niego wielka tragedia - opowiada profesor. 

Jak dodaje, żołnierze, z którymi miał do czynienia, za wszelką cenę chcieli wracać do ojczyzny. - Wielokrotnie pytali, kiedy będą mogli opuścić nasz szpital. A to nie zawsze dało się zrobić szybko. Bo rehabilitacja i odzyskiwanie sił to często proces długotrwały, wymagający czasu - podkreśla nasz rozmówca. 

Profesor opowiada, że oprócz leczenia pacjentów z Ukrainy bezpośrednio na miejscu, w szpitalu w Lublinie, lekarze z Polski byli i są w kontakcie telefonicznym czy on-line z lekarzami ukraińskimi. - To się odbywa głównie w formie telemedycyny, ale ci, którzy chcieli jechać na Ukrainę, mogli to zrobić i pomagać również na miejscu. Mieliśmy takich lekarzy - mówi profesor.

>> CZYTAJ WIĘCEJ WIADOMOŚCI Z LUBLINA << 

TOK FM PREMIUM