"Koncert mocarstw" w Monachium. Ekspert zwraca uwagę na ważną rzecz. "Siedzieli ze smutnymi minami"
W Monachium trwa 59. konferencja bezpieczeństwa - jedno z najważniejszych spotkań poświęconych globalnej polityce. Zaczęło ją przemówienie prezydenta Ukrainy. Wołodymyr Zełenski, który połączył się z uczestnikami zdalnie, po raz kolejny zaapelował o nowoczesny sprzęt - zwłaszcza, że Rosja może liczyć teraz na dostawy broni z Iranu.
W ocenie Jerzego Marka Nowakowskiego, który był gościem TOK FM, Zełenski choć poruszył rzeczy ważne, to nie powiedział jednak "nic szczególnie nowego". - Przyznał, że potrzebuje broni i to szybko. Przypomniał też, że jest to w tej chwili właściwie starcie Dawida z Goliatem, demokracji z autorytaryzmem. Jesteśmy - mówił w pierwszej osobie liczby mnogiej do obecnych na sali - po dobrej stornie, musimy być razem, zebrać siły, być aktywni i się przeciwstawić - wyliczył historyk, dyplomata i prezes Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego w "Światopoglądzie".
Gość Agnieszki Lichnerowicz przyznał też, że najbardziej zmartwił go jednak obraz sali. - Premierzy, ministrowie i deputowani, pierwsze ławki były obsadzone politycznie, siedzieli i słuchali nawet nie ze znudzonymi, co smutnymi minami. Dla mnie jest to symbol dochodzenia do bardzo niedobrego momentu, kiedy wszyscy jesteśmy zmęczeni wojną - dodał.
Wskazał, że widać to także w badaniach - pokazują, że spada poparcie dla przyjmowania migrantów, mimo nadal wysokiego poparcia dla Ukrainy - oraz po politykach. - Ci już teraz zaczynają o Ukrainie mówić na zasadzie programu obowiązkowego: Trzeba powiedzieć, że popieramy itd. - wskazał.
Francja nowym liderem?
Wyjątkiem, w ocenie gościa TOK FM, jest prezydent Francji Emmanuel Macron, który także po wystąpieniu w Monachium zdaje się być jednym z bardziej aktywnych zwolenników realnego wsparcia Ukrainy. Bo, jak wyliczył, po pierwsze mówi o samolotach, o czym inni boją się wspominać. Po drugie oferuje czołgi, kiedy "Niemcy z zaciśniętymi zębami mówią: Może damy, ale to długo potrwa".
- Są dwie możliwe odpowiedzi, dlaczego to robi. Albo jest przyzwoitym człowiekiem, mam nadzieję, że tak jest, albo próbuje udeptać trawę dla francuskiej mocarstwowości i podkreślenia roli Francji - mówił i nie wykluczył, że w grę mogą wchodzić oba elementy. A to tym bardziej, że Marcon widzi też, że "przywództwo europejskie wymknęło się Niemcom z rąk - ze względu na brak zdecydowania i jasnej postawy w sprawie Ukrainy".
Inna rzecz, jak wskazał, że Europa musi się teraz zbroić. - Przypomnę: Niemcy w 1989 roku miały w służbie 3 tys. czołgów, teraz 200, a zdaje się połowę zepsutych - dowodził i podkreślał, że Europa musi być silniejsza.
"Pierwsza taka szansa od 300 lat"
- My w Europie nie zdajemy sobie z jednej rzeczy sprawy: mamy lustrzany obraz świata z początku XX w. To są czasy, które historycy określają jako koncert mocarstw. Otóż, wraca koncert mocarstw. Tyle, że o ile 150 lat temu był on koncertem czysto europejskim, o tyle teraz jest koncertem całkowicie pozaeuropejskim - podkreślił historyk.
Zapewnił przy tym, że teraz będą się liczyli wyłącznie gracze wagi ciężkiej, jak np. USA czy Indie, a pozostali będą się musieli do nich dostosować. - Albo Europa się ogarnie i będzie występowała jako jeden podmiot, albo stanie się boiskiem, na którym będą rozgrywały swoje mecze inne potęgi - podsumował.
W ocenie dyplomaty, nie tylko Ukraina i dozbrajanie Europy będą głównymi tematami rozmów w Monachium. Oprócz nich poruszona zostanie także kwestia turecka. - Turcja weszła w rolę chorego człowieka zachodniego, nie bardzo wiadomo, z kim jest i po co jest - tłumaczył, zapewniając także, że "Turcy próbują siedzieć okrakiem na barykadzie".
Poza tym, jak dodał, pojawią się kwestie klimatyczne, w tym dyskusja o nowych szlakach energetycznych. - Na poziomie eksperckim wrócą kwestie bezpieczeństwa żeglugi, dlatego że to, co się dzieje w tej chwili z czarnymi tankowcami, które pływają jak oszalałe z rosyjską i irańską ropą, zaczyna zagrażać bezpieczeństwu szlaków morskich - wskazał.
Dodatkowo, jak zapewnił też, poruszona będzie kwestia akcesu Szwecji do NATO, a co za tym idzie nowego statusu Morza Bałtyckiego i przyszłość Rosji. - Żałuję tylko, że my jako Polacy nie potrafimy wyjść z rozsądnym projektem, bo pojawiła się nieprawdopodobna szansa, by po raz pierwszy od 300 lat wyłączyć Rosję z Europy. A przecież Rosja była toksyczna przez cały czas - przez swoją wielkość i odmienność cywilizacyjną. Zresztą do tej pory korumpuje Europę w sposób niebywały - skwitował w rozmowie z Agnieszką Lichnerowicz.
-
"Zetka" w pracy to nieznane dotąd zjawisko. "Potrzymaj mi kawę i patrz, jaki mogę być roszczeniowy"
-
Parczew zostanie drugim Medjugorie? "To może się rozwijać"
-
Tragedia na DK 9. Nie żyje pięć osób. Wśród ofiar jest dwoje nastolatków
-
Monakolina K - naturalny sposób na walkę ze "złym" cholesterolem
-
Wybory prezydenckie w Turcji. Tuż przed drugą turą sondaże wskazały zwycięzcę
- Wybory w Turcji. Opozycja straciła "spójność". "Erdogan ma wszystkie karty, żeby wygrać"
- Grupa Wagnera wycofuje się z Bachmutu. ISW: Prawdopodobnie w celu odnowienia i przegrupowania
- Atak rosyjskich dronów na Ukrainę. Kraj zaatakowały 54 maszyny. Kliczko: to największy atak od początku wojny
- Wybory prezydenckie w Turcji. Rozpoczęła się druga tura
- Ratownicy w Hiszpanii wydobyli mężczyznę w własnego domu. Nie wychodził z domu od początku pandemii