Nie ma dobrych wiadomości dla kredytobiorców. Stopy procentowe depczą marzenia o niższych ratach

WIBOR - tych pięć liter w ostatnich miesiącach przyprawia kredytobiorców o dreszcze. Po dwóch obniżkach stóp procentowych nie tylko przestał spadać, ale wręcz przeciwnie - znów zaczął rosnąć. I perspektywy dla kredytobiorców nie są, niestety, najlepsze. Dużej ulgi w domowych budżetach jeszcze długo nie będzie.
Zobacz wideo

WIBOR to wskaźnik wyznaczający oprocentowanie większości kredytów w złotych. Zależy od wysokości stóp procentowych, niejako je wyprzedza, pokazując, jak rynek wyobraża sobie kolejne decyzje Rady Polityki Pieniężnej. A ta, po dwóch obniżkach stóp, właśnie zrobiła półobrót i zakomunikowała, że teraz posiedzi i poczeka z decyzjami, obserwując, co będzie działo się z inflacją. WIBOR nie tylko przestał więc spadać, ale wręcz przeciwnie — znów zaczął rosnąć, a to nie oznacza niczego dobrego dla kredytobiorców.

Ten tajemniczy skrótowiec rządzi bowiem większością kredytów mieszkaniowych w Polsce. W umowach kredytowych wpisany jest zawsze z liczbą miesięcy opisującą z jakiego okresu — trzy, sześć czy dwanaście miesięcy — bank zbiera dane do wyliczenia jego średniej wysokości. Z taką samą częstotliwością bank zmienia klientowi wysokość oprocentowania pożyczki. Tak działają umowy ze zmiennymi kosztami kredytu. Odpowiednio do tych wyliczonych matematycznie kosztów zmienia się wysokość raty. Zwykle te zmiany nie są wielkie. Zwykle, bo ostatnio nic nie było jak zwykle. Sytuacja gospodarcza — też.

I jeszcze o właściwościach samego WIBORU, czyli co jest pierwsze: WIBOR czy oficjalne stopy banku centralnego? Przodem kroczy ten pierwszy. Bo jest oparty — teoretycznie — o tak zwaną rynkową stopę procentową. Czyli o procent, na jaki banki pożyczają sobie pieniądze nawzajem. Ta teoretyczna wielkość ustalana jest z kolei na podstawie tego co bankowcy myślą o przyszłości. WIBOR spada, gdy uważają, że bank centralny obniży oficjalne koszty kredytu. Rośnie, gdy bankowcy przewidują, że je podniesie. I teraz wracamy do polskiego rynku bankowego. Do tego co działo się na nim w ostatnich miesiącach. Oraz do decyzji Rady Polityki Pieniężnej, która — walcząc z inflacją — podnosiła stopy procentowe w tempie niewidzianym w historii polskiej gospodarki.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty "taniej na zawsze". Wejdź tutaj, by znaleźć >>

Jest rok 2021, jesień. WIBOR wynosi około 0,2 procent, czyli niewiele ponad zero. Kredyty wszelkiej maści są rekordowo tanie, bo Polska — jak cały świat — ma świeże doświadczenia pandemicznego zamknięcia na głucho. Ale niedługo później, w czerwcu 2022 ten sam WIBOR wynosi już ponad 7 procent. To znaczy, że w ciągu dziewięciu miesięcy wzrósł... o ponad 3 tysiące procent! Wraz z nim w tym astronomicznie szybkim tempie, nieznanym wcześniej polskiemu rynkowi finansowemu, rosły raty kredytów. Najbardziej dotkliwie raty kredytów hipotecznych. Bo to pożyczki o największej wartości, spłacane przez najdłuższy czas, a więc też z najwyższymi ratami miesięcznymi. A te rosły w tak szybkim tempie, że aż trudno było za tymi podwyżkami nadążyć, używając mechanizmu zapisanego w umowach, czyli wyznaczania oprocentowania zgodnie ze wzorem: WIBOR + zarobek banku = wysokość raty. Taka sytuacja z najwyższym od początku wieku oprocentowaniem trwała aż do lata tego roku.

Rynek uznał wtedy, że Rada Polityki Pieniężnej będzie obniżać stopy, gdyż hamuje inflacja. Od lipca do jesieni WIBOR zjechał zatem z około 7. procent do mniej niż pięciu. Czyli o ponad 1 punkt procentowy. Dla posiadaczy kredytów ten zjazd oznaczał stopniowy spadek wysokości rat. I systematyczną ulgę dla domowych budżetów. Tym bardziej że przewidywania rynku okazały się trafne i Rada Polityki Pieniężnej obcięła centralne stopy procentowe najpierw o półtora punktu procentowego, a potem o ćwierć. 

Teraz mamy bankowców w konfuzji: WIBOR sądził, że Rada Polityki Pieniężnej będzie ciąć stopy dalej, a tu niespodzianka. Rada zrobiła sobie przystanek. W listopadzie nie podjęła decyzji o kolejnej obniżce i dlatego nasz bohater zawrócił z drogi w dół i zmienił kierunek na przeciwny. Zanim powiemy skąd ten pół-piruet — spójrzmy na liczby. W poniedziałek WIBOR 3-miesięczny wynosił 5,78 proc., pięć dni wcześniej było to 5,62 procent. W podobnym tempie rośnie WIBOR 6-miesięczny. Co znaczy, że w krótkim czasie wysokość rat kredytów hipotecznych też pójdzie w górę. Co będzie potem? Są dwie wiadomości. Dobra jest taka, że raty zatrzymają się na obecnej wysokości, najpewniej do wiosny. Zła natomiast, że nie będą szybko spadać. 

Bo Rada Polityki Pieniężnej na swoim listopadowym posiedzeniu dała do zrozumienia, że teraz sobie posiedzi, poczeka i zobaczy, co będzie dalej z inflacją. Nie wiadomo czy i do kiedy nowa ekipa polityczna przedłuży tarcze antyinflacyjne, czyli utrzyma zerowy VAT na żywność i zamrożone ceny energii dla gospodarstw domowych. Taki komunikat popłynął z ostatniego posiedzeniu Rady. Dlatego rynek finansowy w większości uważa teraz, że stopy procentowe na pewno nie będą spadać przez najbliższe dwa-trzy kwartały. Ale są też tacy, którzy prognozują, że to zamrożenie utrzyma się przez cały przyszły rok. I to pomimo spadającej obecnie inflacji.

A teraz o samej inflacji oraz kondycji gospodarczej kraju. W październiku ceny mocno wyhamowały, ale — i tutaj bardzo ważne jest właśnie "ale" — większość tego hamowania wzięły na siebie paliwa, które były zaskakująco tanie — w pierwszej połowie ubiegłego miesiąca tańsze niż gdziekolwiek w Europie. Olej napędowy kosztował wtedy poniżej 6 złotych za litr, czyli o jedną czwartą mniej niż rok wcześniej, a stacje benzynowe z powodu braku dostaw ogarnęła epidemia awarii dystrybutorów, które zresztą cudownie podniosły się z martwych zaraz po 15 października, czyli po wyborach. I jeszcze jedna, krótka informacja: są dwie inne kategorie, w których było taniej: pierwsza, to masło, które w ubiegłym roku było upiornie drogie, bo wyjadali je — globalnie — Chińczycy. Oraz węgiel, bo po wprowadzeniu znienacka polskiego embarga na rosyjski surowiec, jesienią stał się on towarem na wagę złota. Ale potem przyszła lekka zima. I następna też może być taka. Run się więc skończył, a ceny spadły.

Na pozostałych frontach, czyli na przykład froncie żywnościowym ceny trzymają się mocno. I wciąż są wyższe niż rok wcześniej, a już wtedy zrobiło się dramatycznie drogo. Podobnie jest na ogólnym froncie usługowym oraz energetycznym, medycznym czy turystycznym. Ale inflacja to tylko jedna strona medalu. Druga to kondycja gospodarki jako całości. A ta, jak wynika z danych, jest dobra, lepsza niż można się było spodziewać. W trzecim kwartale radziła sobie lepiej niż wiele innych gospodarek europejskich. I wciąż ma przyspieszać. A jeśli wraz z nią będą przyspieszać pensje, a za nimi ceny... Ale to już zupełnie inna historia.

TOK FM PREMIUM