Erdogan oficjalnie wygrywa wybory prezydenckie w Turcji. Bójka pod siedzibą opozycji
Jak poinformował Yener, Erdogan zdobył 52,14 proc. głosów, a jego rywal - kandydat większości tureckiej opozycji Kemal Kilicdaroglu - 47,86 proc. Szef komisji stwierdził, że po otwarciu 99,43 proc. urn wyborczych różnica głosów między politykami wynosi ponad 2 mln, co oznacza, że niepoliczone jeszcze głosy nie zmienią wyniku wyborów.
Erdogan, przewodniczący Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), zapewnił sobie najwyższe stanowisko w państwie po raz trzeci z rzędu. Jego kadencja potrwa pięć lat. Po raz pierwszy w historii Turcji prezydenta wybrano w niedzielę w drugiej turze wyborów.
W lipcu 2018 roku Turcja przeszła z systemu parlamentarnego na prezydencki. W nowym systemie prezydent wybierany jest bezpośrednio, a stanowisko premiera zostało zniesione.
"Najbardziej niesprawiedliwe wybory ostatnich lat"
- Zwycięzcami wyborów jest 85 mln naszych obywateli; powiedzieliśmy wcześniej, że wygramy w sposób, w którym nikt nie przegra, zatem jedynym zwycięzcą jest dziś Turcja - powiedział w Stambule do swoich zwolenników Erdogan, przywódca o najdłuższym stażu w historii Republiki Turcji.
Wygranej w wyborach pogratulowali Erdoganowi m.in.: przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, prezydent Izraela Jicchak Herzog oraz prezydent Rosji Władimir Putin.
Kilicdaroglu określił z kolei wybory "najbardziej niesprawiedliwymi w ostatnich latach". Podczas swojego powyborczego przemówienia zwrócił uwagę na mobilizację środków państwowych w celach politycznych jednej partii i jednostki.
Po ogłoszeniu wyniku wyborów liderzy koalicji sześciu partii opozycyjnych wspierających Kilicdaroglu, przewodniczącego Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), zgromadzili się w jej siedzibie w Ankarze, by omówić rezultat niedzielnego głosowania.
Bójki przed siedzibą opozycyjnej partii CHP
Przed siedzibą opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) w Ankarze doszło w niedzielę wieczorem do bójek pomiędzy zwolennikami rezygnacji jej lidera Kemala Kilicdaroglu, a osobami, które nadal wierzą w jego przywództwo. Zgromadziło się tam kilkaset osób, wielu ludzi skandowało imię przegranego kandydata opozycji w drugiej turze wyborów prezydenckich w Turcji.
Wśród zwolenników CHP doszło do nieporozumień i bójek na tle sporu o przyszłość kierownictwa ugrupowania. Mniejsza część, wyprowadzona szybko przez policję, domagała się rezygnacji Kilicdaroglu.
- Widzisz, że musimy uważać. Niewykluczone, że to prowokatorzy mający pokazać, jak podzielonym środowiskiem jesteśmy - powiedziała PAP Nisli. - Ja jestem tu po to, żeby zaznaczyć, że się nie poddajemy - dodaje.
Zwolenniczka opozycji akceptuje wynik wyborów prezydenckich, jednak nie wierzy w ich całkowitą uczciwość. - Chcę, żeby Kilicdaroglu pozostał naszym liderem; ktoś musi nas prowadzić - przyznaje.
Wyborcy wspieranego przez większość tureckiej opozycji kandydata, pomimo jego przegranej z obecnym prezydentem Recepem Tayypiem Erdoganem, skandowali: "Kemal nasz prezydent!".
Po pierwszej turze wyborów 14 maja przed siedzibą CHP organizowano tańce, śpiewano i świętowano. W niedzielę od niewielkiego tłumu biła rezygnacja i rozczarowanie.
-
Pan Jan tak trudnych czasów nie pamięta. "Nie ma nawet na utrzymanie rodziny"
-
Szef MSWiA: Poszukiwany Sebastian Majtczak został zatrzymany
-
Baszir z Iranu w zamknięciu spędził 113 dni. Teraz chce od Polski zadośćuczynienia
-
Skatowany we wrocławskiej izbie wytrzeźwień. "To nie pierwszy przypadek"
-
To nie był pierwszy wypadek Sebastiana Majtczaka? Są nowe informacje
- Ten sondaż to game changer? Władza w Polsce może się zmienić. Poseł wskazuje moment przełomowy
- Pierwszy błąd popełnili jeszcze "na mieście". Ekspert bezlitosny dla policji ws. śmierci w izbie wytrzeźwień
- Afera po publikacji filmu Wardęgi o youtuberach. Jest doniesienie do prokuratury
- Wybory. Tutaj karty do głosowania już czekają w długich szarych tubach. O co chodzi?
- Janusz Kowalski o wyższości polskiego makaronu nad włoskim. Ekspertka załamuje ręce