Pan Jan tak trudnych czasów nie pamięta. "Nie ma nawet na utrzymanie rodziny"

Anna Gmiterek-Zabłocka
Pan Jan jest rolnikiem z kilkudziesięcioletnim stażem. Mówi wprost: tak trudnych czasów nie pamięta. - Wykładamy się finansowo. Nie ma pieniędzy na spłatę kredytów, na dalszą produkcję, a nawet są problemy z utrzymaniem rodzin - mówi.
Zobacz wideo

Wiesław Nudek z Lubelszczyzny prowadzi pod Rejowcem Fabrycznym gospodarstwo rolne. Ma 50 hektarów. Z pola zebrał m.in. pszenicę. Nie sprzedaje jej, bo - jak mówi - cena jest za niska. - Sprzedałem tylko to, co się u mnie nie zmieściło. Resztę trzymam. Ponad 100 ton mam złożone i nie wiem, co z tym zrobić. Ceny są poniżej poniesionych przeze mnie kosztów - rozkłada ręce.

Problem pan Wiesław ma tym większy, że duże pieniądze przeznaczył wcześniej na zakup nawozów. Chciałby zatem, by choć część tych kosztów mu się zwróciła. - Zasiewy, które miałem w tym roku, były najdroższe od lat. Kupiliśmy nawóz po takiej cenie, jakiej nigdy nie było - mówi. 

Nasz rozmówca przyznaje, że sytuacja w rolnictwie jest fatalna. - Nie wiadomo, co posiać; kiedy i gdzie sprzedać (...). Jedyne, co mi się udało, to buraki cukrowe. Tu cena rzeczywiście była prawie opłacalna - tłumaczy. Jego zdaniem kłopoty rolników mają związek z wojną w Ukrainie i zalaniem polskiego rynku przez ukraińskie ziarno. - Dziś też docierają do nas sygnały, że zboże z Ukrainy wjeżdża do Polski, tylko że najpierw trafia do Niemiec i dopiero stamtąd do nas, z innymi dokumentami - mówi.

"Wykładamy się finansowo"

Pan Jan jest rolnikiem z kilkudziesięcioletnim stażem i też nie pamięta tak trudnych czasów. Zajmuje się produkcją roślinną, ma głównie owoce: jabłka, śliwki, porzeczki, maliny. Jak mówi, malin miał dużo, tyle że zaoferowana w skupach cena stanowiła połowę poniesionych kosztów. - Wykładamy się finansowo. Nie ma pieniędzy na spłatę kredytów, na dalszą produkcję. Problemy są nawet z utrzymaniem rodzin. Całe szczęście, że u mnie jedna osoba ma już rentę. Dzięki temu jakieś - małe bo małe - pieniądze na podstawowe potrzeby jeszcze są - opowiada ze smutkiem. 

Rolnicy trzymają ziarno w swoich magazynach (zwłaszcza pszenicę), czekając na lepszą cenę. To może oznaczać, że pojawią się problemy z zaopatrzeniem młynów, choć na razie sytuacja jest pod kontrolą. Niektórym udało się sprzedać zboże po w miarę dobrej cenie, bo ziarno miało odpowiednie wskaźniki jakościowe. Ale takich osób jest niewiele, bo przez deszczową pogodę na wielu polach ziarno straciło na jakości.

Jak słyszymy, problemy są też z kukurydzą, której cena bardzo spadła. - Jest dramat. Zaraz będą żniwa i już się martwimy, co z tym ziarnem zrobić. Wiem, że niektórzy próbują interweniować w ministerstwie. Kiedyś już cena za kukurydzę była podobna, tyle że wtedy były o wiele mniejsze koszty. Dziś w ogóle nie da się tego porównać - irytuje się pan Paweł, rolnik spod Chełma. 

Jak dodaje, już teraz wielu jego sąsiadów rezygnuje z uprawiania ziemi. - U mnie w okolicy część rolników to rzuca. Gospodarstwa oddają w dzierżawę albo chcą sprzedawać i szukają kupca. Staje się to po prostu nieopłacalne. Sytuacja jest bardzo ciężka szczególnie dla małych gospodarstw - tłumaczy.

W podobnym tonie wypowiada się inny z rolników, Sławomir Pieczykolan. - Ubiegły rok był bardzo dobry dla kukurydzy. Był plon i cena dobra. A w tym? Niestety. U mnie na razie kukurydza stoi na polu - opowiada.

Rząd zapowiedział interwencyjny skup kukurydzy na rezerwę strategiczną państwa. Minister Robert Telus wskazał też, że rynkowi pomogą dopłaty w wysokości 200 zł do tony kukurydzy, które mają otrzymać firmy skupowe. Apelował o to m.in. szef izb rolniczych Wiktor Szmulewicz. Część ekspertów zwraca jednak uwagę, że takie ręczne sterowanie rynkiem do niczego dobrego nie doprowadzi. 

TOK FM PREMIUM